Wspólne podróże

Po Czechah

śladami Bohumila Hrabala

 



.

Ostrawa

Luty 2006 r.W Ostrawie jesteśmy witani zimowo i przemysłowo. Tu się tylko przesiadamy. IC z Warszawy jest spóźniony, żeby zdążyć na przesiadkę i jeszcze kupić bilet, musimy biegiem pokonać jakieś niebywałe ilości schodów, a walizki ciężkie. Ale już jesteśmy na wycieczce, już za granicą, już przyjemnie. W przedziale trafia nam się miła pani która zabawia nas rozmową, jakoś daje się dogadać. Daje to nam odwagę do późniejszych rozmów.



 



.

Brno

Z tego tunelu zaraz wyjedzie tramwaj by nas zawieść na ulice Schodová. Brno tunel Schodowa rzeczywiście w części jest schodami, zamknieta zaś jest z jednej strony ozdobną bramą, daje to teatralny efekt. Tu będziemy mieszkać u pana Indry. Pan Indra posiada ogromną willę z lat 70-tych i wszystkie sciany wedlug owczesnej mody wylożone boazerią. pokój u pana Indry Zastanawiamy się kim był w komunistycznych czasach, że mógł pozwolić sobie na taką inwestycję. A co tam dawne czasy rozważać, pokój dostajemy ogromny, pan jest sympatyczny i zgodny, zachęca by robić sobie kawę i herbatę która jest w cenie pokoju.



 



.

Zwiedzamy Brno

BrnoNa początek ruszamy na spacer po centrum Brna, Brnowysoko zadzierając głowy i wypatrując, ciekawych detali architektonicznych. Brno
Na koniec docieramy na Petrov, wzgórze z katedrą św. Piotra. Ztąd widać całe Brno. Brno Petrov Skoro zobaczyliśmy wszystko to pora na obiad. :-) My zmarzliśmy, ale jak to bywa gdy jednym zimno drugim gorąco. :-) Moulin rouge



 



.

Polna

Bierzemy się do pracy. Motywem naszej wycieczki było poszukiwanie miejsc związanych z Bohumilem Hrabalem. Tu w Polnej zamieszkał wraz z rodzicami w wieku 3 lat. Wcale nie przypadkowo zaczeliśmy od Brna, bo tam się urodził, ale do Brna jeszcze wrócimy, wtedy więcej szczegółów o miejscu urodzenia. W Polnej szukamy browaru, bu tu jako urzednik pracował ojciec i tu w budynku browaru mieszkał. Browar pyszni się swym żółtym kolorem, że jest wysoki, a że ma najaskrawszy kolor w miescie będziemy go z latwością dostrzegać potem, kręcąc się po miasteczku. Browar od wielu lat już nie pracuje i zmieniał się w ruinę.Polna browar Te żółte ściany to jeden bok, kolejne zdjęcia przedstawiają ten sam browar. Polna browar Trwają prace remontowe. Część najbardziej zniszczona to właśnie ta gdzie wydaje się, mieściło się mieszkanie państwa Hrabalów. Przez wybite okna zaglądamy do środka próbując wypatrzeć jakiś ślad. Są to puste pomieszczenia, troche poskładanych materiałów budowlanych, pod ścianą oparte jakieś drzwi, ale to nie te drzwi, które widać na zdjęciu z Polnej z małym Bohumilem. Czy to ten browar naprawdę, czy to to miejsce? Dowiadujemy się o drugim browarze w Polnej, też już nieczynnym. Potem też na niego trafiamy, wygląda jeszcze starzej, to zaś wszystko wydarzenia sprzed blisko 90 lat. Polna browar pański Żartujemy sobie, że ten żółty już lepiej obfotografowaliśmy to i tak będziemy mówić, że to ten. Ludzie pytani o to gdzie by mógł mieszkać Hrabal wskazują na żółty. Podpowiada nam też i Hrabal. Miejsce zgadza się z jego opisem, w uliczce z tylu browaru naprzeciwko jest szkoła, od rynku prowadzi króciutka uliczka, która była łatwa do pokonamia nawet dla małego chłopca. Ojciec był urzędnikiem miejskim, a browar jak mogliśmy dostrzec nosi napis "browar miejski", ten drugi browar znajduje się koło zamku i był browarem "pańskim". Mamy więc pewność, chodzimy po śladach pisarza Bohumila Hrabala. Szukamy więc innych miejs hrabalowych, zachodzimy do cukierni w rynku, gdzie chodził na eklerki i nigdy nie płacił. Szukamy studni w rynku w której, jak opisuje, topił się. Wspomina też, że 2 x się topił raz w strumyku, raz w studni na rynku. Strumyk znaleźliśmy, cały zamarznięty i przysypany śniegiem, o tym, że to strumyk świadczyła tylko obecność kładki z balustradką. Poszukujemy studni w rynku, jest fontanna z basenikiem i drugi taki basenik z którego boku sterczy zardzewiała rura. Basenik niewielki i płytki, czy można się w nim utopić? Czy była kiedyś inna studnia? Szczęście nam dopisuje, udało się sprawdzić że nie było innej. Weszliśmy by się rozgrzać do knajpy, a tam na ścianach duża ilość starych zdjęć z Polnej. Szukam na nich innej studni. Nie ma. Polna stare zdjęcie Mały Bohumilek, był tak mały, że pewnie mógł się topić i tam gdzie wody niewiele. "Wciąż gapię się na ten zegar i wciąż nie wiem która godzina" to mowa o tym zegarze z wieży ratuszowej w Polnej. Polna zegar ratuszowy



 



.

Polna dalsze zwiedzanie

Polnej nie ma w przewodniku z którym podróżujemy po Czechach, wybraliśmy się tam tylko dla Hrabala. Przewodniki robią błąd pomijając Polną, to miejsce urzekło nas urodą. Jest tu co zwiedzać, dostrzegłem też jakieś możliwości noclegowe, jest kilka lokali gdzie można coś zjeść. Jak widać ze zdjęć nie jest to czas kąpielowy, ale jest w Polnej zalew w którym pewnie da się popływać. Teraz idziemy plątać się po uliczkach, uważamy na głowę, bo słoneczny dzień i z dachów lecą kawałki lodu (czeskie radio podało, że na Morawach do szpitala trafił holenderski turysta na którego zsunął się śnieg z dachu) Niedaleko browaru odnajdujemy mniejszy, trójkątny ryneczek, a w jego rogu synagogę. Zaglądamy do niej przez okno. Obok w budynku w trakcie remontu zmarznięty robotnik nic nie ma przeciwko temu byśmy weszli do środka. Zwiedzamy więc dom rabina. Polna dom rabona Kiedyś cały pięknie pomalowany, co teraz udało się odkryć pod wieloma warstwami farby. Idziemy na zamek, ma być tam muzeum, chcielibyśmy zajrzeć. Muzeum zamknięte nie ma nawet żadnej kartki, drzwi przyprószone śniegiem. Polna to nie miasto z tłumem turystów, nikt tam się nas nie spodziewał. Polna zamek



 



.

Jihlava

Droga z Polnej do Jihlavy jest krótka, wije się wśród pól. Polna - Jihlava Po drodze bawi nas ostrzeżenie przed pociągiem [Pozor vlak!] i ilość śniegu na torach która świadczy że w tym roku jeszcze żadnemu nie udało się przejechać, a przygotowując się do wycieczki znaleźliśmy rozkład jazdy pociągów do Polnej (pewnie był dopisek że na wiosnę) Na Jihlavę nie poświęcamy dużo czasu, głównie zwiedzamy ją nocą. Jihlawa nocą Jest to miasto pełne uroku i dłuższy czas pobytu nie byłby czasem straconym. A moglibyśmy być przypadkiem i dłużej, wyjeżdżanie odbyło się troche nerwowo. Jeszcze w Warszawie sprawdziliśmy, że pociąg do Trzebicza mamy o 9:30, gdy dotarliśmy na dworzec Jihlava Mesto na kwadrans przed odjazdem i pokazujemy naszą kartkę z pociągami, pani w kasie macha rękami, poczym drukuje nam swoja kartkę. Na jej kartce tez jest pociag 9:30, to OK. Ale, ale na jej kartce jest przedtem jakiś pociąg o 9:10?!? Zamieszanie, nic nie rozumiemy. Dworzec Jihlava i Jihlawa Mesto to 2 różne dworce, jedzie między nimi pociąg ktory 5 minut temu powinien pojechać, ale nie pojechał bo się spóźnił, wpierw pomyśleliśmy, że na szczęście. Na dworcu Jihlava znależliśmy się 9:29, rozglądamy się w prawo i lewo, nie ma innego pociągu, pewnie spóźniony. Jeśli myśląc o dworcu kolejowym wyobrazasz sobie że perony to takie leżące równolegle koło siebie ustrojstwa z betonu to nie byleś w Jihlavie. w Jhlavie jedne są tu a drugie kilkaset metrów dalej, leżą wobec siebie wcale nie równolegle. Wystartowaliśmy do biegu oblodzoną ścieżką z walizami. Znów padł jakis rekord.



 



.

Třebíč - Trzebicz

Czy w Trzebiczu był kiedykolwiek Hrabal? Tego nie wiemy, choć jest to prawdopodobne, pracując jako komiwojażer odwiedził wiele miasteczek. Trzebicz Nam Trzebicz był po drodze a chcieliśmy zerknąć na miasto wpisane na liste UNESCO. W zasadzie to nie cały Třebíč a jego część zamieszkałą przez Żydów, stanowiącą dość wyraźnie oddzielającą się część miasta. Przez lata całe zaniedbana zapomniana i uznawana za niezbyt bezpieczne miejsce, zachowała się w niezmienionym stanie. Teraz szybko się odmalowywuje, domy zmieniają się w galerie, eleganckie restauracje. Lecz ginie urok małego miasteczka z dawnych czasów pełnego niespodziewanych zakamarków. Sama żydowska część nie jest duża, ale to nie koniec zwiedzania. Po drugiej stronie rzeki jest jeszcze stary rynek Karlovo namesti. Jest też zydowski cmentarz, duży i ciekawie polożony na zboczu góry. Kirkut Třebíč Na wielu grobach, na stelach znajdujemy napis Polsko lub Auschwitz i data z latami czasów wojny. Idziemy jeszcze na zamek, tez takie coś mają w mieście, a tam do muzeum. Třebíč zamek Muzemum to bardziej taki gabinet osobliwosci, ząb mamuta, monstrualnej wielkosci fajka księcia pana i "betlejemy" Te betlejemy to zda się najwieksza duma muzeum, na nas jednak nie zrobila większego wrazenia. Jak by Wam powiedzieć co to jest, jak powiem, że to szopki to wyobrazicie sobie piękne szopki krakowskie a to nie to. Tu to takie jakby polanki wsród skal z papiermache, trawa zrobiona z suszonego mchu i w ten mech powkladane setki wyciętych z papieru sylwetek owiec, na środku sylwetki Jezuska i św. Rodziny. Jest tego kilka kolejnych sal, ponoć z różnych stuleci, ale nie zauwazyliśmy większej między nimi różnicy jak tylko taką, kto zrobi większe i więcej owiec nawciska. Ale mają tam tyle różnych rzeczy, że każdy sobie wynajdzie coś ciekawego, My wypatrzyliśmy maszyne do wycinania guzików z macicy perłowej. Třebíč romańska katedra



 



.

Židenice

Židenice to teraz dzielnica Brna. My szukaliśmy tu czasów gdy była to miejscowość koło Brna. W zasadzie to naszą wycieczkę powinniśmy rozpocząć od tego miejsca, bo tu urodził się późniejszy pisarz Hrabal. Tu na ulicy Balbinovej się to wszystko zaczeło. W wyniku złośliwości komputera straciliśmy notatki dotyczące tej wycieczki śladami Hrabala, wcale nie pamiętaliśmy który to powinien być dokładnie numer domu, gdy przechodziliśmy koło numeru 47 to nawet się wydawało, że to może ten, ale jakoś nie pasował. Świerzutko odnowiony, gdzie ślady historii? Nie było też na nim żadnej tabliczki. Rozpytujemy sasiadów mówią, że 47 i że jest na nim "rura" . Odnajdujemy "rurę" , podoba nam się to oznaczenie, jest to kamienny blok, wmurowany nisko w podmurówce, na którym jakby stalowa kula odgnitła swój ślad. Na zdjęciu z lewej dom państwa Kocurków (bardziej nam pasował do klimatu) trzeci za domem dziadków Hrabala, a dalej cmentarz. Wszystko to jest tak samo jak w opisach Hrabala, ta tylko odmiana, że kiedyś domy były tylko po jednej stronie ulicy, teraz zabudowane jest i ta druga. Łatwo jednak rozpoznać która strona jest która, w starej każdy domek jest troszke inny, nowe są wszyskie jednakowe, jednopiętrowe domy. Probujemy jeszcze przez płot zajrzec do ogródka.Hrabal opsuje ze była tam szopka, drewutnia, altanka gdzie latem jadano, rosły winogrona, dalej warzywniak. A przeciez domy przy ulicy wąskie jak to się wszystko pomieściło?
U pani nadzorującej cmentarz próbujemy się dowiedzieć o grób dziadków, Katarzyny i Tomasza Kiljanów, niestety grobu już nie ma. Zwiedzamy cmentarz, Hrabal wspomina że biegał za pogrzebami przechodzącymi pod ich oknem. Szukamy takich grobów na których data pogrzebu mogła by wskazywać że mógł je widzieć czy nawet w nich uczestniczyś. Takie odnajdujemy bardzo nieliczne, najwyraźniej umierają ludzie, ale umierają też i groby.



Dziękujemy wszystkim Czechom, którzy odpytywani przez nas o Hrabala i czasy sprzed kilkudziesęciu lat zachowali przy tym cierpilwość.