Tunezja
Monastir od Souse jest tak niedaleko, że tą wycieczkę potraktowaliśmy jako rozgrzewkę przed dalszym zwiedzaniem Tunezji. Planowaliśmy pojechać pociągiem (linia kolejowa łącząca Sousse - Monastir - Mahdia jest tu dumnie zwana metrem i startuje z innego dworca niż główny dworzec kolejowy (skąd jada pociągi do (Tunisu i Sfaxu), poplątały nam się na szczęście drogi. Zamiast na stację metra trafiliśmy na wielki bazar w Souse (mieści sie w pobliżu dworca autobusowego). Tłum ludzi dziki, wrzask piekielny i pełno wszelakiego dobra. Ten bazar nie jest skierowany do turystów, więc to okazja na podejrzenie życia Tunezyjczyków. Zapominamy na chwilę o Monastirze i oddajemy się oglądaniu towarów, orientowaniu co do cen, szukaniu kto ma w lepszym gatunku. Trudno sie posuwać naprzód, ścisk niesamowity, najlepsza metoda to wybrać grubą Arabkę i podążać za nią, a jak sie zatrzyma przy straganie, ustawić się za następną. Obiecujemy sobie jeszcze tu wrócić. Niestety gdy pojawiliśmy sie za kilka dni ogromy bazar świecił pustkami, nie wzieliśmy wtedy nawet pod uwagę, że on odbywa się raz na tydzień (sobota samochody i zwierzęta, niedziela warzywa, ciuchy i wszystko co potrzeba do domu).
Do Monastiru w końcu docieramy autobusem miejskim, akurat jechał spod bazaru. Nasz program turystyczny obejmował jako główny punkt ribat. W przewodniku było napisane o nim jako o zbiorach sztuki islamskiej. Duża część "zabytków" to odbitki ksero, a całość zbiorów mieści się w jednej sali. Tu lekki zawód, ale nie pomijajcie ribatu gdy już będziecie w Monastirze. Coś co jest tu fajne to zakamarki tej ogromnej obronnej budowli, robią na nas wrażenie, a jakież musiały robić na ludziach z pustyni. Druga rzecz warta zachodu to widok, widać tu i centrum Monastiru i piękne wybrzeże. Przysiadaliśmy na murkach by pogapić sie w dal.
Gdy się jest w Tunezji to słowo Bourguiba, szybko wchodzi do głowy, wszystkie lotniska są jego imienia, wszystkie główne ulice, we wszystkich tunezyjskich miastach i miasteczkach. Ów pierwszy prezydent Tunezji pochodzi z Monastiru, tu na pamiątke stoi jego pomnik w postaci chłopca i świeci się złotem, tu też znajduje się jego mauzoleum. Zwiedzamy też mauzoleum, idzie się do niego szeroką aleją poprowadzoną przez środek starego cmentarza i ozdobioną strzyżonymi drzewami. Same mauzoleum, ot chyba dość typowe jak na grobowce wielkich przywódców, wielkie, oficjalne i nie żałowano marmurów. Tu jest jeszcze izba pamięci, gdzie są zdjęcia Bourguiby i jego ubrania i biurko.
Monastir okazał sie ciekawy i przyjemny na jednodniową wycieczkę. Jest to miasto z dużą strefą turystyczną i myślimy, że i dłuższy tu pobyt może być przyjemny. Ładnie ukształtowany morski brzeg, złoty piasek, ą ze względu na Bardzo Ważną Osobę to miasto jest pod szczególną opieką władz. Dla tych co nie lubią plątaniny uliczek w medynie i którzy obawiają się zgubić - dobra wiadomość - medyna w Monastirze ma prostopadły układ ulic. Przyjemnością dla nas była podróż pociągiem, gdyż koło Monastiru część torów biegnie groblą i jakby na chwilę pociąg zmienia się w statek.
Jeśli z Monastiru mamy jakieś smutne wspomnienie to - mały czarny kot. Był strasznie chudy i przeraźliwie miauczał. Była niedziela, ramadan i niewiele mogliśmy mu dać. Jedyne co sie udało to ciastko w piekarni. Mamy nadzieję, że uda mu się przeżyć, że wymiauczał sobie lepszą pomoc.
Więcej o kotach w Tunezji