Tunezja
Kairuan jest szczególnie ważnym miastem w religii muzułmańskiej. Odbycie 4 pielgrzymek do Kairuanu jest równoznaczne pielgrzymce do Mekki; my tu jesteśmy po raz drugi. Naszym zamiarem było odwiedzenie muzeum Rakkada, którego nie zobaczyliśmy poprzednim razem. I tym razem też się nie udało, tego dnia muzeum było zamknięte. Trzeba więc odwiedzić będzie Kairuan po raz trzeci.
Trafiliśmy w dzień szczególny, bo to zakończenie Ramadanu i jeszcze padał deszcz. Czy to razem dobry czas na zwiedzanie? Okazuje się, że tak, bardzo dobry. W medynie było niewielu ludzi w uliczkach, sklepy pozamykane. Mogliśmy spokojnie sobie wszędzie łazić, wszystkiemu spokojnie się przyglądać. Porozkładane, porozwieszane towary, nie zasłaniały architektury, a sprzedawców pamiątek, często męczących, nie było. To było niezwykłe i magiczne tak móc połazić po tamtych uliczkach, w takim nietypowym czasie.
Choć to Afryka, choć w czasie zwiedzania Mahdii 3 dni wcześniej rozpływaliśmy się z gorąca i opadaliśmy z sił, W Kairuanie marzniemy. A plan był taki, że właśnie do Kairuanu pojechać w pochmurny dzień, żeby ustrzec się od gorąca (w czasie poprzedniego pobytu dobrze nas słońce przećwiczyło), realizacja planu powiodła się w 200% i teraz trzęsiemy się z zimna. W środku medyny wchodzimy do kawiarni. Oj, nie jest nastawiona na turystów i jest jakiejś niższej kategorii. Pierwszy odruch to chęć ucieczki, trzeba wpierw znieść spojrzenia wszystkich gęb jakie są tylko w lokalu, a gęby wszystkie ponure, żadnych uśmiechów. Ale po kilku chwilach przestajemy budzić zainteresowanie - co za ulga, a kelner podaje nam kawę mocną i pyszną. Kelner (czy też szef tego interesu) jest typem charakterystycznym, nie wygląda na Tunezyjczyka, ponieważ ma włosy siwe, no ale właśnie nie do końca siwe, a jakieś pożółkłe, tak że można je wziąć za złocisty blond, twarz ze znakami życia, niegolona kolejny dzień i cały czas ma w ustach papieros. Główną rozrywką jest tu gra w karty, jedna grupa gracz i ich kibiców gra w coś co przypominało nam kierki, tu gra wzbudza duże emocje z krzykami, a nawet z tłuczeniem szklanek. Druga grupka już mniej ekspresyjna gra w odmianę wojny z tą różnicą, że każdy kolor osobno. Próbujemy potem też tak grać, dało sie, nawet fajnie. Popiliśmy, zrelaksowaliśmy sie i co ważne trochę rozgrzaliśmy. Przy płaceniu szok, kelner za kawy i herbatę wydaje nam jeszcze z 1 DT
Nigdy jeszcze nie byliśmy w kraju muzułmańskim w czasie ramadanu, teraz więc staraliśmy się podpatrzeć, jak to wygląda. W Kairuanie byliśmy w 2 dzień po zakończeniu ramadanu i ten dzień podobnie jak pierwszy jest świętem. Kawiarnie już były otwarte i popijano sobie kawę, w czasie ramadanu nikt nie siedział w dzień przy stoliku z kawą, choć kawiarni niektóre były otwarte i ludzie siedzieli przy pustych stolikach. W tradycyjnych kawiarniach nawet nam turystom odmawiano podania kawy, choć w Sousse czy innych miastach gdzie są turyści są lokale nastawione na nich i pić można cały dzień. Kawiarnie tunezyjskie ożywają jednak dopiero po zachodzie słońca. Zakończenie ramadanu to w dużej części atrakcja dla dzieci. Miasto rozbrzmiewa hukiem, dzieci rzucają petardy, strzelają z korków i kapiszonów. Dzieci biegają z karabinami i pistoletami w rękach, na świątecznych straganach istne zbrojownie. Na mieście pojawiły sie huśtawki. Oczywiście są też i modlitwy w meczetach. W Kairuanie spotykaliśmy grupki ludzi w pięknych strojach idące lub jadące samochodem, dodatkowo grające na bębnach i klaszczące.
Do Kairuanu z Sousse pojechaliśy louage (busikiem) za 4DT. Jeśli się widziało kilka medyn i potrafi w nich odróżnić współczesne domy od starych, to Kairuan trzeba zobaczyć, bo tu szczególnie dużo starej architektury i pięknych detali. A po drodze na deser widzieliśmy stado wielbłądów.
Jeśli szanowny internauto dotarłeś do końca tej opowieści, to zapraszam na deser do mego fotoblogu a w nim o kotach w Tunezji, jeśli byś czemuś nie lubił kotów, to mam w fotoblogu też zbiór zdjęć z rowerami, jakże popularnym środkiem transportu w Tunezji.